Na Pik Lenina – najprostszy siedmiotysięcznik?

Choć wielu uważa go za najłatwiejszy do zdobycia siedmiotysięcznik naszej planety, wielu też przekonało się, że wdrapanie się na szczyt wcale nie należy do najprostszych zadań. Góra pełna jest różnych obliczy – mimo wszystko to tutaj zdecydowanie najczęściej kierują się bardziej amatorskie wyprawy celujące w duże wysokości. Prezentujemy Wam dziś górę, która wchodzi w skład elitarnej postradzieckiej Śnieżnej Pantery, wierzchołek leżący na tadżycko-kirgiskiej granicy, górę Lenina.

Położenie

Góra położona jest w łańcuchu Gór Zaałajskich. Jest zarazem najwyższym szczytem, który znajdziemy w tym długim na 250 km paśmie. Same Góry Zaałajskie to część dużo większego tworu gór Pamir. Sam Pik Lenina leży na styku Tadżykistanu i Kirgistanu, a linia granicy przechodzi dokładnie przez sam czubek szczytu. Imponujące są jego rozmiary. Pomimo że podczas wchodzenia nie znajdziemy się nawet w najwyższym punkcie Pamiru, to zdobywając szczyt, znajdziemy się na niezwykłej wysokości 7134 m n.p.m. Oczywiście, o ile przeprowadzimy udany atak szczytowy, który będzie zwieńczeniem akcji górskiej.

Historia Piku

Pik Lenina po raz pierwszy opisany został w 1871 r. Było to przedsięwzięcie Aleksieja Fedczenki, który kilkukrotnie udawał się na wyprawy w ten region świata w poszukiwaniu nowinek. Nie podejmowano wówczas jeszcze akcji górskiej, a wierzchołek nazwano imieniem pierwszego gubernatora Turkiestanu, generała Konstantina von Kaufmana. Pik został wtedy błędnie uznany za najwyższą górę w tadżyckim Pamirze i miano to nosił jeszcze przez ponad 60 lat. Do momentu, gdy w 1933 r. zmierzony został znajdujący się w Tadżykistanie Pik Somoni, który później przemianowano na Pik Stalina. Jak się okazało, góra ta przewyższa Pik Lenina aż o 361 metrów.

 

Pierwsze wejście na Pik Lenina

Po raz pierwszy ludzka stopa stanęła na szczycie Piku Lenina w dwudziestoleciu międzywojennym, a zdobyty szczyt miał stać się wspólnym sukcesem i dowodem Sowiecko-Niemieckiej współpracy. Trójka wspinaczy z Austrii i Niemiec stanęła na wierzchołku dokładnie 25 września 1928. Na tamten moment był to też najwyższy wierzchołek górski zdobyty przez człowieka. Przynajmniej jeśli przyjmiemy, że George Mallory i Andrew Irvine nie zdołali zdobyć cztery lata wcześniej Everestu (żadna z wersji nie została oficjalnie potwierdzona).

Rok 1928 przyniósł też zmianę nazwy góry. Pomimo że wydarzenia wyżej wspomnianej akcji górskiej przyniosły zdobycie Góry Kaufmana, to niedługo potem tak ogromny sukces musiał zyskać innego „patrona”. Szczególnie że poprzedni był reprezentantem przeszłego, obalonego już ustroju. Tak oto górę nazwano imieniem Włodzimierza Iljicza Lenina, który pożegnał się ze światem cztery lata wcześniej i losy wyprawy mógł śledzić jedynie z mauzoleum.

Nazwy szczytu

Poznaliśmy już historię kryjącą się za socjalistycznym imieniem góry. Nie znaczy to jednak, że jest ona nazywana jedynie nazwiskiem Kaufmana czy Lenina. Pomimo że Pik Lenina to najpopularniejsza i najbardziej rozpoznawalna z nazw, to góra ta wcale nie nazywa się tak oficjalnie. Przynajmniej nie na terenie Tadżykistanu. W 2006 r. zrezygnowano z dotychczasowej socjalistycznej nazwy, a górze nadano imię Awicenny, czyli perskiego lekarza i filozofa, jednego z najwybitniejszych medyków swoich czasów. Awicenna urodził się niedaleko, bo w Bucharze.

Również Kirgizi podejmują pierwsze próby zmiany nazwy swojej części szczytu. Najnowsza z propozycji miała ochrzcić górę na cześć bohatera kirgiskiego eposu, Manasa. Znamy też bardziej regionalne nazwy, na przykład Jel-Aidar, co oznacza „bóg wiatru”, a także Achyk-Tash, „otwarta skała”. Druga z nazw odnosi się nie tylko do Piku Lenina. Nazwę tę nosi również obóz od północnej strony Piku (od strony miasta Osh). Oficjalna polska nazwa, to nie pik, a Szczyt Lenina.

Nazwy szczytu

Geologia

Pik Lenina został sfałdowany wraz z całym Pamirem. Wypiętrzanie tych terenów przeciągało się bardzo długo, bo przez kilka orogenez, ale zdecydowanie największy wpływ na kształty i wysokości, jakie znajdziemy w tutejszych górach, miała najnowsza z orogenez – alpejska. Doprecyzowując, jest to północ Pamiru, którą możemy nazwać północnym antyklinorium. W tej części łańcucha znakomitą większość stanowią skały pochodzące z paleozoiku, triasu, jury i kredy. Są one osadowe i magmowe, a wśród nich dominują granitoidy. Obszar ten jest bardzo silnie ukształtowany przez występujące tu trzęsienia ziemi.

Śnieżna pantera

Aby móc uzyskać tytuł Śnieżnej Pantery, koniecznie należy zdobyć ten leżący na 7134 m n.p.m. wierzchołek. Pik Lenina znalazł się bowiem w gronie pięciu szczytów, których zdobycie kwalifikuje wspinacza do takiego miana.

Niegdyś wyzwanie dla radzieckich wspinaczy, dziś zwyczajowy tytuł dla śmiałków, którzy nie boją się wysokości. Wszystkie z gór na liście stanowią siedmiotysięczniki, które znajdowały się niegdyś na terenie ZSRR. Pomimo rozpadu Związku Radzieckiego, to miano Śnieżnej Pantery utrzymało swój status i jest przyznawane nadal.

W skład „wielkiej radzieckiej piątki” wchodzą:

  • Szczyt Ismaila Samaniego – 7495 m n.p.m.
  • Szczyt Zwycięstwa/Pobiedy – 7439 m n.p.m.
  • Pik Lenina – 7134 m n.p.m.
  • Szczyt Korżeniewskiej – 7105 m n.p.m.
  • Chan Tengri – 7010 m n.p.m. (według niektórych pomiarów Chan Tengri może być o 15 m niższe, co odebrałoby mu status siedmiotysięcznika).

Pomimo że jest (w tym zestawieniu) trzecim najwyższym wierzchołkiem, to z powyższej piątki, to właśnie Pik Lenina określany jest jako najprostszy do zdobycia.

Do tej pory tytuł Śnieżnej Pantery uzyskało kilkaset osób, a rekordzistą, który zdobył wszystkie pięć gór w rekordowym czasie stał się Polak, Andrzej Bargiel.

Jak wygląda wyprawa na Pik Lenina?

Organizacja wyprawy w Pamir wiąże się z oczywiście z szeregiem przygotowań. Po pierwsze, zadbać należy o odpowiednią formę fizyczną. Doświadczenie w wysokich górach może stać się tu jedynie atutem. To samo tyczy się kondycji i siły fizycznej, które stanowią klucz do powodzenia wyprawy.

Zastanawiając się nad wyprawą w Pamir (w ogóle przed podjęciem jakiejkolwiek akcji górskiej) należy roztropnie rachować swoje siły. Pik Lenina ma opinię najprostszego z trudnych szczytów, ale zdecydowanie wspinaczka tam nie jest przeznaczona dla każdego. Na górę, każdego roku, wchodzi najwięcej turystów, spośród wszystkich gór świata, które przekraczają siedem i osiem tysięcy metrów wysokości. Nie oznacza to jednak, że góra ta jest w zasięgu wszystkich maniaków gór.

Pik Lenina wyprawa

Pozwolenia na wyprawę

Tutaj spotykamy się z dosyć ciekawym tematem. Zacznijmy od tego, że żeby móc wjechać do Kirgistanu w celach turystycznych, nie musimy posiadać żadnej wizy. Wystarczy, że wyjedziemy z kraju przed upływem 60 dni. Czasem można spotkać się z agencjami turystycznymi, które dopytują się o pozwolenia na przebywanie w strefie przygranicznej. Ofiarnie też oferują się z pomocą, oczywiście za drobną opłatą. Takie świstki nie mają jednak wartości prawnej i zapewne oznaczają, że ktoś właśnie próbuje Was oszukać.

Aklimatyzacja

Pamiętajmy, że nasz cel wyprawy położony jest ponad siedem kilometrów ponad poziomem morza. W takich warunkach nie możemy już igrać z chorobą wysokościową. Złe przygotowanie, gorszy dzień mogą kosztować nas naprawdę wiele zdrowia lub nawet życie. Najważniejsze to przebyć okres aklimatyzacji w sposób poprawny i spędzić w kolejnych obozach po kilka dni. Bardziej podatni na chorobę mogą poczuć jej objawy jeszcze przed podejściem, które zaczyna się powyżej 3000 m n.p.m. Obóz będzie podczas tej wyprawy kluczowym elementem dobrej aklimatyzacji.

Cały proces musi zostać przeprowadzony spokojnie by zminimalizować ryzyko powikłań. Rozrzedzone powietrze i niższe ciśnienie wiąże się też z faktem, że zmęczeni dużo wolniej będziemy się regenerować, również ze względu na niższą jakość snu na wysokościach. Braki tlenu potrafią śpiących wspinaczy wręcz budzić w nocy.

Aklimatyzacja

Obozy na trasie

Podczas wejścia spotkamy cztery bazy noclegowe. Najlepiej będzie, jeśli zaplanujecie sobie kolejne noclegi zgodnie z  waszymi możliwościami, ale i tak zostawicie sobie parę nocy „zapasu” na wypadek złej pogody, samopoczucia lub niewystarczającej aklimatyzacji. Pierwszy obóz (baza) to tak naprawdę miejsce startowe naszej wyprawy. Jest to wspomniany już wyżej Achyk-Tash, który leży na wysokości 3800 m n.p.m.

Idąc dalej, zatrzymamy się w trzech campach ponumerowanych kolejno. Miejsca te znajdują się na wysokościach: 4400 m, 5300 m i 6100 m.n.p.m. Jak więc widać, każdy z segmentów wyprawy to tak naprawdę ok. 1000 metrów przewyższeń do pokonania. Również atak szczytowy, podczas którego wspinamy się przecież na 7134 m n.p.m.

Jeśli chcemy, by obóz stał się naszym schronieniem (a musi), to liczyć się musimy z obowiązkowymi opłatami za namiot. Jeśli jest to nasz własny, to w Campie 1 zapłacimy za niego jedynie 3 EUR. Każdy kolejny przystanek to coraz wyższe stawki. Za wynajęte miejsce w agencyjnym namiocie możemy zapłacić nawet 50 EUR za noc. Jeśli chcemy oszczędzić, a planujemy samodzielny wyjazd bez pomocy agencji turystycznej, to zawsze lepiej jest ze sobą mieć namiot – oszczędzimy na noclegach. Jeśli jednak nie chcemy nosić dodatkowego ciężaru, to wynajęcie namiotów najlepiej ustalić z agencją troszkę wcześniej. Tym sposobem unikniemy niemiłej niespodzianki na miejscu.

Podejście

Baza – Camp 1

Początek trasy jest typowo trekkingowy. Cała trasa do pierwszego obozu to  przyjemne podejście, a lód występuje tu miejscowo. O ile nie pokpimy sprawy, to wdrapiemy się tu w zwykłych butach trekkingowych, niekoniecznie podejściowych. Jest to szlak, którym na grzbietach osłów i koni dowożone są towary do campów. Pierwszy obóz posiada bardzo dobrą infrastrukturę, można kupić tu jedzenie, skorzystać z wody i odpocząć w naprawdę komfortowych warunkach. Oczywiście, nie uraczymy tu hotelu. Wszystko jest tu takie, jakie w górach wysokich powinno być. Wyruszając stąd, będziemy mogli za niewielką opłatą zostawić część bagażu, który nie przyda nam się wyżej.

Baza - Camp 1

Camp 1 – Camp 2

Trasa do obozu 2 prowadzi już całkowicie po pokrywie lodowca. Tu rozpoczyna się prawdziwe wejście długim i charakterystycznym jęzorem lodowcowym. W trakcie dnia mocno opiera się tu słońce, co sprawia, że część lodu zwyczajnie się topi. Bardzo utrudnia to niektóre manewry, gdyż rozpuszczony lód może przemoczyć nam na przykład liny. Codziennie i niezmiennie od milionów lat ściekająca woda utworzyła w powierzchni lodowca głębsze lub płytsze, szersze lub węższe wyrwy i szczeliny. Niektóre po prostu przekraczamy, niektóre zabezpieczone zostały kładkami, a jeszcze inne wyposażono w poręczówki. Mimo to, odcinek tan nie powinien być szczególnie kłopotliwy, szczególnie jeśli będziemy na siebie uważać. Cała trasa może zajmować ok 4-6 godzin.

Camp 2 położony jest na wypłaszczeniu, które jest bardzo wyeksponowane. Dokładnie tutaj, w 1990 zeszła ogromna lawina, która pochłonęła aż 43 ofiary odpoczywające w namiotach. Drugi obóz leży na 5300 m. Jest to zatem wyżej, niż kiedykolwiek wejdziemy w całej Europie (jeśli za najwyższą górę Europy uznamy Mont Blanc, nie Elbrus). Tutaj już naprawdę trzeba uważać z aklimatyzacją. Obóz 2 może momentami być wypełniony turystami, dlatego przenieść można się do położonego 200 m wyżej tzw. High Camp 2.

Camp 2 – Camp 3

Na tym odcinku bardzo pomocne stają się małe czerwone chorągiewki, które powtykane są na całej długości szlaku. Ten fragment jest już bardzo stromy i dosyć trudny technicznie. Wysokości dobijające do, a potem przekraczające 6000 m też wcale nie pomagają. Obóz trzeci jest zdecydowanie najmniej spektakularny, gdyż służy głównie do ataków szczytowych. Mimo wszystko, śpiąc tam otworzy się przed nami naprawdę piękna panorama. Im wyżej wejdziemy, tym więcej i dalej zobaczymy. Pamir pokryty śniegiem i olbrzymie lodowce ukryte w górach mogą być ogromną nagrodą podczas naszej męczącej akcji górskiej. Z tego miejsca na Pik Lenina jest już naprawdę niedaleko, a od zdobycia szczytu dzielić Was będą 1 lub 2 dni.

Atak szczytowy

Jak to bywa w przypadku ataków na wysokie szczyty, z namiotu należy wstać dosyć wcześnie, bo jeszcze przed świtem. Również przed świtem należy wyruszyć w górę. Zdarza się jednak, że ataki szczytowe zaczynają się dopiero kiedy słońce choć trochę zacznie grzać. Nie należy jednak przeciągać momentu wyruszenia. Im później to nastąpi, tym gorzej dla nas. Pamiętajmy, że należy jeszcze wrócić, a schodzenie w ściekających strużkach wody jest dodatkowym utrudnieniem.

Podejście w tym końcowym już fragmencie jest dosyć strome i bardzo męczące. Miejscami znajdziemy ułatwienia dla wspinaczy pokroju poręczówek. Przechodzi się nie tylko granią, ale też słynnym fragmentem, który nazywa się grzebieniem. Kilka godzin podejścia będzie ostatnimi podczas wyprawy – Pik Lenina, sam jego czubek, czeka właśnie na końcu mozolnego podejścia. Wytrwałych czeka wyjście na 7134 m, pamiątkowa fotografia, pewnie krótka chwila na górze i zejście w dół.

Atak szczytowy

Jak dostać się na miejsce?

Najprościej będzie dolecieć samolotem do Biszkeku, czyli stolicy Kirgistanu. Przelot między Warszawą a Biszkekiem trwa mniej-więcej 10/11 godzin z przesiadką. Po wylądowaniu w Kirgistanie najlepiej dostać się wypożyczonym samochodem lub komunikacją miejską do miasta Osh, które z kolei jest drugim największym w całym kraju. Stamtąd kolejnym transportem można dostać się na początek wyprawy i podejścia pod Base Camp. Jest to też ostatnia większa okazja do zrobienia zakupów niezwiązanych ze wspinaczką. Jeśli komuś bardzo zależy na oszczędzeniu energii, to praktycznie do obozu 1 wjechać może na grzbiecie konia lub osła.

Podsumowanie

Wysokości, jakie przyjdzie nam zdobywać, zdecydowanie zaliczają się do kategorii dużego osiągnięcia. Szczególnie dla mniej doświadczonych w wysokich górach podróżnych. Pik Lenina to miejsce o niesamowitej historii, zarówno politycznej, jak i tej sportowej. Jego zbocza i warunki, jakie tam panują, śmiało możemy nazwać trudnymi i wymagającymi. Jest to też okazja, by spróbować prawdziwie wysokogórskiego klimatu przez osoby, które niekoniecznie związane są z alpinizmem. Każdego, kto wystarczająco odpowiedzialnie i sumiennie podejdzie do wyprawy, serdecznie zapraszamy do próby zdobycia Piku,

Zdjęcia pochodzą ze strony Pixabay.pl